piątek, 12 czerwca 2015

Prolog: "Ostatnia Przysiega"

Jak przez mgłę pamiętam ostatnie wydarzenia, które są strzępkami wspomnień. Nadal nie rozumiem, jak do tego doszło. Tak nagle wszystko się zmieniło. Po raz kolejny niepewnie rozejrzałam się po surowym wnętrzu pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Białe ściany, stare metalowe łóżka... to wszystko wydawało się nazbyt sterylne. Ostrożnie wstałam z posłania, chwytając ortopedyczną kulę, która leżała oparta o zagłówek. Ruszyłam w kierunku drzwi, starając się przy tym, jak najmniej nadwerężać obolała nogę. Znalazłam się na szpitalnym korytarzu, gdzie słyszałam ciche szepty pielęgniarek, pacjentów. Mój wzrok przykuło moje odbicie w szybie jednej z sal. Wyglądałam okropnie, rozcięta warga, sińce i te oczy przepełnione pustką, które wyglądały tak obco. Podążałam w kierunku holu, tam gdzie zazwyczaj czekałam z mamą. Spędziłam w tym miejscu wiele godzin w oczekiwaniu za wieściami o stanie zdrowia mojej babci. Przeszłam jeszcze kilka metrów i znalazłam się na miejscu.
  - Mamo... - zawołałam nieco zachrypniętym głosem. Spojrzała na mnie, po czym na jej buzi pojawił się promienny uśmiech. W następnej sekundzie przytuliła mnie do swojej piersi.
  - Kochanie tak się ciesze, że Cię widzę. - mówiąc to, gładziła mnie po włosach. Złapała mnie za rękę, po czym pociągnęła w stronę krzeseł. Nakazując, abym usiadła.
  - Kompletnie nie pamiętam, jak tu się znalazłam. Opowiesz mi, co się stało?
  - Miałaś wypadek samochodowy - po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. - Na szczęście tobie udało się wyjść z tego w lepszym stanie...
  - Nie rozumiem.
  - Byłaś wtedy z Aronem. - wypowiadając te słowa, wbiła wzrok w podłogę.
W tym momencie wspomnienia zaczęły mnie boleśnie bombardować. Odwoził mnie do domu, byliśmy już całkiem niedaleko. Przez całą podróż śpiewaliśmy piosenki z jego play listy. Nawet na sekundę nie przestał się uśmiechać. Każde jego spojrzenie, dotyk czy po prostu bliskość, pozwalała mi się wzbić ponad poziom morza. Szczęście dawała nam każda mała rzecz. Niczego nieświadomi zatracaliśmy się w naszym świecie. Jedynie co jeszcze pamiętam to rozpędzone auto, które jechało wprost na nas, to były sekundy. Po... potem była już tylko ciemność.
  - Muszę go natychmiast zobaczyć - gwałtownie poderwałam się na nogi. Moją kostkę przeszył ostry ból, przez co straciłam równowagę - Ała! - krzyknęłam. Mama złapała mnie pod ramię, dzięki czemu mogłam utrzymać równowagę. Podała mi kulę ortopedyczną, po czym zaprowadziła mnie do sali, w której znajdował się Aron.
  - Zostawię was samych.
Leżał tak, jakby był pogrążony w głębokim śnie. Podłączony kabelkami, wężykami do aparatur podtrzymujących jego procesy życiowe. Ten widok był tak surrealistyczny...
Podeszłam do niego, po czym odgarnęłam mu kosmyk z czoła i ucałowałam go. Ból kostki znów dał o sobie znać, więc przysunęłam krzesło, które stało w rogu sali i usiadłam przy szpitalnym łóżku. Chwyciłam jego dłoń i przycisnęłam ją do swojego policzka.
  - Kochanie wyzdrowiej jak najszybciej - do oczu napłynęły mi łzy - Tak bardzo Cię kocham. 


~ Od Autorki ~ 
Dziękuje za komentarze pod poprzednim postem. Każda opinia i rada znaczy dla mnie bardzo wiele. Postanowiłam stworzyć całkiem nowe opowiadanie. Liczę na to, że wam się spodoba. Zapraszam do komentowania mojego nowego prologu. Pozdrawiam :)
 

niedziela, 31 maja 2015

Prolog: W imie milosci

– Zostaw mnie! – krzyknęłam lekko poirytowana. Nic to nie dało, jedynie tymi słowami go rozbawiłam.  – Skarbie nie mów, że to ci się nie podoba. Skoro robisz z siebie szmatę to tak cię traktuje... – na jego twarzy zagościł złośliwy uśmieszek. Po tych słowach stał się jeszcze bardziej nachalny. Złapał mnie za nadgarstki, po czym przyparł do ściany. Czułam jego oddech na sobie.
   – Co ty wyprawiasz? Masz mnie puścić!
   – Nie stresuj się tak kochana, zobaczysz, będzie ci miło – wypowiadając te słowa, patrzył mi prosto w oczy. Zobaczyłam w nich pożądanie. Zaczął mnie całować po szyi z każdą  sekundą robił to coraz bardziej namiętnie. Jego ręce zaczęły błądzić po moim całym ciele robił to tak, jakby odkrywał każdy zakamarek mojego ciała z każdą sekundą był coraz zuchwalszy. Dał mi do zrozumienia, że mam mu całkowicie się oddać. Bałam się cokolwiek zrobić. Strach mnie sparaliżował, a jakiekolwiek szarpanie w żaden sposób mi nie pomoże. Czuje się jak bezbronne dziecko.
   Każda kolejna minuta stawała się dla mnie wiecznością, a serce wyrywało mi się z klatki piersiowej, gdy czułam jego dotyk na sobie. Ściągał ze mnie ubrania w pośpiechu, nie był przy tym ani trochę delikatny. Każda kolejna chwila była coraz bardziej chaotyczna i brutalna. Każdy kolejny gest, ruch sprawiał mi wielki ból nie tylko fizyczny, ale przede wszystkim psychiczny.
    Siedziałam skulona na podłodze, nerwowo odgarniając płynące po policzku łzy. Nie miałam odwagi podnieść wzroku, by spojrzeć na tego potwora. Niczego tak w tej chwili nie pragnęłam, jak tego, by już sobie poszedł. Powoli docierało do mnie, co właśnie się stało, do czego dopuściłam. Złapał mnie ręką za podbródek, unosząc moją twarz do góry, po krótkiej chwili otarł moje łzy.
   – Nie płacz skarbie. Dobrze wiem, że było ci przyjemnie. Obyśmy to jeszcze powtórzyli.
    Nawet prysznic nie ukoił moich nerwów, ciągle czułam jego zapach, dotyk. Każda myśl krążyła wokół tego, co się stało, zadając mi więcej cierpienia. Jedynie co mogłam to płakać nad sobą. Już nie czułam się bezpiecznie, przecież w każdej chwili mógł wrócić. Bezmyślnie złapałam za torbę i zaczęłam upychać w niej swoje ubrania, pakowałam się na oślep, chowając te najważniejsze rzeczy. Bez żadnego żalu czy też pożegnania wybiegłam z domu. Teraz jedynie zmierzałam prosto przed siebie, snując plany na nowe życie.

~ Od Autorki ~ 
Ten blog jest moją szansą na doskonalenie siebie. Liczę, że znajdą się osoby, które mi w tym pomogą. Kocham czytać książki. Uwielbiam pisać. Marzę o tym aby moja przyszłość wiązała się z pisarstwem. Czy mi się uda? Nie wiem... będę się starać robić choćby i małe kroczki ku mej aspiracji. Ktoś mi zarzuci, że są lepsi. Jasne, że są ale to nie dyskwalifikuje mnie abym i ja stała się lepsza. W tym momencie zaczęłam robić to co daje mi szczęście i satysfakcje. Zaczęłam walkę ku marzeniom... a to oznacza, że jestem zwycięzcą. Proszę o szczere opinie, konstruktywną krytykę. Pustym komentarzom podziękuje. Pozdrawiam.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka